Może na początek definicja inflacji. Inflacja jest utrzymującym się przez dłuższy czas procesem wzrostu cen w gospodarce narodowej, połączonym z dużą utratą wartości pieniądza. Występuje wówczas duży wzrost podaży pieniądza i szybkości obiegu pieniądza oraz ucieczki od danej waluty do innych wartości pieniężnych i rzeczowych. Jeżeli procesom inflacyjnym towarzyszy stagnacja gospodarcza mówi się o stagflacji, natomiast w przypadku wystąpienia recesji gospodarczej o slumpflacji.
Wielu ekonomistów uważa, że inflacja jest ukrytym podatkiem. Dla rządów inflacja jest zbawieniem, nawet jak będą twierdzić, że chcą ją kontrolować. To prawda chcą ją kontrolować, ale żeby na pewno nie była za niska, bo to złe dla gospodarki. Czyżby? Dla rządów wysoka inflacja zmniejsza ich zadłużenie. Nominalne zostaje takie same, ale poprzez inflacje dewaluują walutę danego kraju.
Dla gospodarstw domowych inflacja ma tę cechę, że redukuje siłę nabywczą z trudem zarabianych pieniędzy. Za tą samą kwotę z czasem możemy kupić coraz mniej towarów i usług. Jednocześnie wraz z coraz wyższymi cenami do budżetu trafia więcej pieniędzy z podatków pośrednich, głównie z VAT i akcyzy. Jest tu ewidentny konflikt interesów. Rząd dostaje więcej pieniędzy kosztem obywateli.
W tym kontekście mówi o nienazwanym wprost, ale jednak pewnego rodzaju niewidzialnym, ukrytym podatku – tzw. podatku inflacyjnym.
Inflacja jest okresem odznaczjącym się generalnie wzrostem cen oraz wzrostem wynagrodzeń. Jednak zawsze jest tak, że wynagrodzenia nie rosną tak szybko jak ceny. Kreuje to niekomfortową sytuację dla konsumentów, którzy odczuwają stałą erozję ich standardu życia lub obniżenia siły nabywczej, przez którą rozumiemy możliwość zakupu produktów i usług za pieniądze jakie posiadają.
Kolejnym pojęciem w zrozumieniu inflacji jest koszyk inflacyjny – system wag wykorzystywany do obliczeń wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych. W Polsce na jego podstawie Główny Urząd Statystyczny wydaje informacje o wysokości inflacji w ujęciu miesięcznym i rocznym. W latach 2006–2015 koszyk inflacyjny wyglądał następująco:
Koszyk inflacyjny nie uwzględni “osobistej” inflacji dóbr i usług nabywanej przez konkretnego konsumenta. Duży odestek ludzi koncentruje się na wydatkach: żywność i napoje, użytkowanie mieszkania i nośniki energii oraz transport. Te pozycje wzrosły przeciętnie rok do roku o ponad 7% w lutum 2020. Więc jeżeli nasze wydatki w większości są przeznaczone na te dobra i usługi to wtedy nasza indywidualna inflacja jest znacznie wyższa od tej wyliczanej na podstawie koszyka inflacyjnego. Dlatego też odczuwamy większy wzrost cen niż podawana oficjalnie inflacja.